mobile
REKLAMA

Jarosław Jankowski: Na stałe zadomowić się w czołówce ligi (WYWIAD)

Nowi zawodnicy, kontrowersje, wpływ pandemii na sytuację w Legii Warszawa sekcja koszykówki. Na nurtujące czytelników pytania odpowiada Jarosław Jankowski, Przewodniczącym Rady Nadzorczej Sekcji Koszykówki Legii Warszawa.

inf. prasowa
Jarosław Jankowski: Na stałe zadomowić się w czołówce ligi (WYWIAD)

Okienko transferowe jest jeszcze otwarte, zmian w kilku klubach nie brakuje w ostatnich dniach. Czy kibice Legii mogą spodziewać się jeszcze jakichś transferów w obecnym sezonie?

Jarosław Jankowski: Myślę, że nie. Mamy już pełną kadrę. No, chyba, że wydarzy się coś niespodziewanego.

 

Jednym z graczy, których niedawno "przechwyciliście", jest Walerij Lichodiej z Anwilu Włocławek. Jak doszło do tej transakcji - Anwil zrezygnował z tego gracza, czy to Legia wyszła z taką inicjatywą?

- Szukaliśmy zawodnika o określonym profilu. Walerij do niego pasował. Spotkałem się z jego menedżerem, Obradem Fimiciem, i zapytałem, czy w ogóle jest możliwość przenosin Lichodieja do Legii. I ostatecznie się udało. Trzeba powiedzieć, że zarówno Anwil, jak i trener Frasunkiewicz, poszli nam na rękę, zwalniając zawodnika.

 

Justin Bibbins - wiadomo, że kibice dywagują, ile musieli zapłacić Francuzi, aby Legia sprzedała zawodnika. Tajemnica handlowa to jedno, ale czy to faktycznie była to cena zaporowa?

- Oczywiście nie będę podawał konkretnej sumy, ale na pewno była to najwyższa kwota wykupu od wielu lat w Polskiej Lidze Koszykówki. Do czasu niedawnego transferu Iffe Lundberga do CSKA Moskwa.

 

To pierwszy w historii transfer gotówkowy w koszykarskiej Legii. Czy w związku z tym, teraz zamierzacie wpisywać w umowy zawodników kwoty buy-outu?

- Jestem przeciwnikiem wpisywania takich kwot w kontrakty. Potem sytuacja może zaskoczyć klub i  w najmniej oczekiwanym momencie może zostać osłabiony brakiem czołowego zawodnika. Jeśli oferta jest naprawdę dobra, zarówno dla zawodnika jak i klubu to łatwiej znaleźć porozumienie.

 

Bibbins to nie jedyny zawodnik z obecnego sezonu, o którego pytały inne kluby?

- Wcześniej, przed Justinem z Legii odszedł Michał Sokołowski, chociaż nie na zasadzie buy-outu, tylko zgodnie z umówionym wcześniej kontraktem i możliwością szukania klubu zagranicznego. Mamy więc w tym sezonie dwóch zawodników, którzy odeszli z Legii do dobrych lig, bo liga włoska i francuska to bardzo dobre ligi. Po transferze Justina, mieliśmy jeszcze dwa konkretne zapytania odnośnie naszych zawodników. Nie chcę teraz zdradzać nazwisk, wolę powiedzieć o tym po sezonie niż teraz, w trakcie rozgrywek. W obu przypadkach nie podjęliśmy tego ryzyka, uznając, że drużyna potrzebuje stabilizacji. Kolejne zmiany mogłyby wpłynąć na nią bardzo negatywnie.

 

Sprowadzenie, nawet na kilka meczów, Michała Sokołowskiego, to ruch, który pokazał, że koszykarska Legia wchodzi na zupełnie inny poziom. Do tej pory, o graczach tego pokroju można było tylko pomarzyć, ew. obserwować ich... w drużynach przeciwnych.

- Ściągnięcie Michała dało całemu Klubowi bardzo dużo. To świetny człowiek i świetny zawodnik, bardzo wszechstronny i profesjonalny. Ma ogromną pewność siebie na boisku. To pokazuje nam, do czego chcemy dążyć, jakich zawodników szukać. Właśnie zawodników o takim profilu powinniśmy ściągać do Legii. Bez takich zawodników trudno osiągnąć sukces. Życzę Michałowi jak najlepszej kariery zagranicą. Ma wszystkie predyspozycje ku temu i może jeszcze kiedyś zagra w Legii albo wróci do niej w innej roli.

 

Zupełnie szczerze - przed sezonem spodziewałeś się takich wyników, jakie osiągnęła do tej pory Legia w EBL?

- Spodziewałem się, że zagramy podobny sezon do tego sprzed dwóch lat, kiedy awansowaliśmy do play-offów, w których pokazaliśmy się bardzo dobrej storny. Zaskoczeniem z pewnością jest nasz aktualny bilans [17-8 - przyp. M.B.], świetny początek i styl w jakim się prezentowaliśmy w większości meczów. Sztab trenerski, z trenerem Kamińskim na czele, wykonał świetną robotę. W drużynie jest bardzo dobra atmosfera, a to przekłada się na to jak gramy. Wszystkie "puzzle" zaczynają dobrze funkcjonować. Na pewno wyniki, które osiągnęliśmy do tej pory, są lepsze niż oczekiwania, jakie mieliśmy przed sezonem. Ale oczywistym jest, że apetyt rośnie w miarę jedzenia.

 

Dzisiaj z kolei Legię wymienia się wśród kandydatów do medali. Czy ostatnie mecze w Ostrowie (a przynajmniej jego pierwsza połowa) i w Suzuki Pucharze Polski z Treflem nie były takim lodem na rozgrzane nieco głowy? A może weryfikacją wartości zespołu?

- My na pewno stąpamy twardo po ziemi. Nikt dziś nie mówi głośno o medalach. Koncentrujemy się na tym, aby zająć jak najlepszą pozycję przed fazą play-off. A następnie zagrać jak najlepszy play-off. Oczywiście, nasz występ w Lublinie był ogromnym rozczarowaniem. Nastawialiśmy się, że przy dobrej grze, możemy być nawet w finale. Stało się jednak inaczej. Z Treflem zagraliśmy bardzo źle, bez zaangażowania i determinacji. Nad tym dzisiaj musimy pracować. Rozmawialiśmy wraz z trenerem na ten temat z zawodnikami. Dzisiaj mamy wyobrażenie, dlaczego tak się stało podczas wspomnianego meczu w Suzuki Pucharze Polski.  Będziemy się starali naprawić to, aby wróciła Legia, która jest głodna, agresywna wobec rywali i bardzo dobrze broni. W Lublinie tego po prostu zabrakło.

 

Sypnęło teraz transferami w Energa Basket Lidze, dosłownie na pięć kolejek przed końcem sezonu zasadniczego. Czy według Ciebie zmiany w drużynach nie powinny kończyć się nieco wcześniej, a nie dokonywać się, gdy część klubów traci szansę na play-offy i nagle w niektórych zespołach dokonuje się rewolucji?

- Ta sytuacja nie jest dobra. Drużyny wzmacniają się w ostatniej fazie rozgrywek, po to, żeby zagrać w play-offach. Sezon w koszykówce zaczyna się w pierwszej kolejce, a kończy ostatnim meczem play-off. Powinno być jakimś wyznacznikiem, jak się gra przez cały sezon. To też kwestia szacunku do rywali i kibiców - że staramy się walczyć od początku na sto procent. Według mojej opinii, okienko transferowe zamyka się zbyt późno. To zaburza poniekąd efekt rywalizacji sportowej, pewnej przewidywalności, długości składu, czy też szczęścia, bo i ono w sporcie jest bardzo ważne. Uważam, że okienko transferowe powinno być zamykane zdecydowanie wcześniej, aby zawodnicy i trenerzy koncentrowali się na grze i sportowej rywalizacji, nie zaś na tym, kogo podebrać i z jakiej drużyny. Dzisiaj zupełnie niepotrzebnie jest mnóstwo sygnałów z różnych klubów, które wyrywają sobie zawodników. Czas na zmiany w składzie jest w trakcie sezonu, przed jego rozpoczęciem, ale nie na pięć kolejek przed końcem sezonu zasadniczego.

 

Jak pandemia wpłynęła na finanse klubu? Do dzisiaj mecze rozgrywane są bez udziału publiczności, co jest smutne tym bardziej, że takich wyników nasz klub nie odnosił od wielu lat.

- Praca w takich warunkach trwa już blisko rok i jest na pewno bardzo trudnym okresem nie tylko dla Legii, ale i dla całego sportu. Bardzo dużo pracowaliśmy w tym czasie jako organizacja, aby nasz klub po prostu nie upadł, bo było i takie zagrożenie. Bardzo dużo zależało od naszych partnerów i sponsorów, od władz Warszawy i na szczęście wszyscy zachowali się fair. Należą się im podziękowania, że pomogli nam w tym trudnym momencie. Dzisiaj możemy funkcjonować na w miarę zdrowych zasadach. Wiadomo, że cały czas wychodzimy z tej sytuacji wywołanej pandemią, ale nie ma żadnych zaburzeń, ani zaległości. Wszystko w klubie wygląda dużo lepiej niż jeszcze dziesięć miesięcy temu. To był trudny czas, bo nikt nie wiedział, ile on potrwa, kiedy to się skończy. Dzisiaj, co nie jest oczywiście dobre, już nieco oswoiliśmy się z sytuacją rozgrywania meczów bez kibiców. Umiemy już w takich okolicznościach funkcjonować, choć wszyscy zdajemy sobie sprawę, że to nie to, o co chodzi w sporcie.

Z Legii można się wybić, co potwierdzają tacy zawodnicy jak Anthony Beane, Omar Prewitt, Michał Michalak, Justin Bibbins, czy Michał Sokołowski. To w jakiś sposób ułatwiać będzie rozmowy z agentami i ich zawodnikami na przyszłość?

- Na pewno jest to atut dla zawodników, którzy chcą się rozwijać i myślą o tym, żeby trafić do mocniejszej ligi. Przykłady tych zawodników pokazują jednak, że liga polska jest coraz mocniejsza. Grają w niej bardzo dobrzy zawodnicy, można w niej zarobić dobre pieniądze, a ponadto iść do przodu i awansować do innych lig w Europie - lepiej opłacanych i o bardzo wysokim poziomie sportowym. Na pewno dzisiaj pokazując te przykłady, agenci i ich zawodnicy widzą, że Legia jest dobrym miejscem do rozwoju dla dobrych graczy.

 

Z przymrużeniem oka można powiedzieć, że również Jakub Wojciechowski, który w poprzednim sezonie zdążył zagrać jedno spotkanie, a teraz trafił do klubu grającego w Eurolidze. Nie było rozmów z tym graczem pod kątem gry w obecnym sezonie?

- Kuba zagrał w Legii w jednym meczu i niedawno wylądował w bardzo dobrym klubie, grającym w Eurolidze. Rozmawialiśmy przed tym sezonem z Kubą i byliśmy bardzo blisko porozumienia. Finalnie zawodnik zdecydował się na wyjazd do Włoch, gdzie trzeba pamiętać, ma status zawodnika miejscowego. Byliśmy w zaawansowanych rozmowach i byłem przekonany, że te rozmowy przyniosą efekt. Życie pokazało co innego, ale finalnie, myślę że wszyscy są zadowoleni.

 

Czy dobre wyniki osiągane przez Legię w obecnym sezonie przekładają się na większe zainteresowanie sponsorów? Czy jest szansa, że budżet na kolejny sezon będzie większy?

- Planujemy, aby budżet na przyszły sezon był większy niż ten obecny. Zakładam, że trudno będzie powtórzyć te wyniki przy tak małym jak obecnie budżecie. Wydaje mi się, że obecnie mamy budżet w pierwszej czwórce ligi, ale licząc od dołu. Na pewno jest nam łatwiej rozmawiać ze sponsorami, którzy są już z nami, bo mają oni zadowolenie z osiąganych przez nas wyników. Rynek jest trudny, szczególnie ze względu na pandemię trudniej dziś pozyskać nowych sponsorów. Nie liczyłbym na to, że ze względu na wyniki, sponsorzy będą się lawinowo do nas zgłaszali, bo po prostu czas pandemii wszystko utrudnia.

 

Zmiany trenerów nie następują w koszykarskiej Legii zbyt często. Wojciech Kamiński został zatrudniony rok temu, by ratować ligowy byt. Z perspektywy czasu wydaje się, że był to bardzo dobry ruch, choć na pewno niełatwy - chodzi o zwolnienie Tanego Spaseva.

- Jak dobrych prezes nie miałby relacji z trenerem, to jest trochę jak związek z pierwszą dziewczyną. Małe jest prawdopodobieństwo, że to będzie żona na całe życie. Z każdym trenerem, z którym się rozstawałem, czy to był Piotr Bakun, Michał Spychała, czy Tane Spasev, miałem dobre relacje i zawsze był to dla mnie trudny moment. Dla nich pewnie jeszcze trudniejszy, ale zapewniam, że i dla mnie nie jest to nic miłego. Dzisiaj z większością tych trenerów mam relacje dobre lub bardzo dobre. To też jest ważne, bo to pokazuje jak postępujemy jako klub, jak zachowujemy się nawet w trudnych momentach.

 

Trener Kamiński mówił, że jest przekonany, że dłużej musiałeś zastanawiać się nad jego zatrudnieniem, niż on nad podjęciem decyzji o pracy w Legii. Tak faktycznie było?

- Chyba tak faktycznie było. Bardzo rzadko zwalniam trenerów, bo trzech wymienionych szkoleniowców pracowało łącznie w Legii przez blisko osiem lat. Czasem trzeba dojrzeć do tego, aby podjąć takie decyzje. Patrząc kto był dostępny na rynku, były różne koncepcje. Nie będę ukrywał, że Wojciech Kamiński nie był jedyną osobą, którą rozważaliśmy na to stanowisko. Przyznam się, że nie miałem z nim wcześniej styczności. Po raz pierwszy rozmawialiśmy przy okazji Pucharu Polski na Ursynowie, gdzie spotkaliśmy się dość przypadkowo w strefie VIP. To była o tyle śmieszna sytuacja, że wszyscy spekulowali już w mediach, że Wojtek Kamiński idzie do Legii, a ja w tamtym momencie nie znałem go osobiście wcale. Podszedłem do niego wówczas i powiedziałem, że musimy pogadać, bo wszyscy mówią, że mamy razem współpracować, więc przynajmniej poznajmy się (śmiech). Oczywiście to była bardziej kurtuazyjna rozmowa, nie było mowy o żadnej współpracy. Decyzja została podjęta dopiero parę dni później. Wtedy spotkaliśmy się z Wojtkiem w Warszawie i ustaliliśmy warunki współpracy.

 

Jeśli jesteśmy przy zmianach trenerów... Niedawno Legia pożegnała głównego trenera Akademii Koszykówki, Krzysztofa Szablowskiego. Można się domyślać, że przyczyną były słabe wyniki drużyny juniorów starszych w obecnym sezonie? Dojdzie do większych zmian pod kątem filozofii naszej Akademii?

- Projekt Akademii w tym roku nie rozwinął się w tym kierunku, w którym miał się rozwinąć. Decyzja o zmianie głównego trenera była konieczną decyzją pod kątem zmian w Akademii. Dzisiaj pracujemy wszyscy, wraz z całym sztabem sportowym pierwszego zespołu, czyli z Wojtkiem, Markiem i Robertem, na temat tego, jak nasza Akademia powinna funkcjonować, aby spełniać nasze oczekiwania. Jest o tyle trudnie, że powiedzmy sobie szczerze, Polska nie jest krajem, który słynie z wybitnego szkolenia na poziomie europejskim. To szkolenie w naszym kraju jest obecnie na mizernym poziomie, o czym świadczą m.in. wyniki młodzieżowych reprezentacji. I trzeba otwarcie o tym mówić, właśnie po to, żeby zacząć coś zmieniać. Myślimy o tym, aby zrobić dwa kroki do przodu, by zbudować system szkolenia w oparciu o różne czynniki, które sprawią, że wyjdziemy poza standard, który dzisiaj jest w naszym kraju. W Polsce są oczywiście wyjątki w postaci pojedynczych, bardzo dobrze funkcjonujących ośrodków, takich jak Wrocław, Poznań, czy Trójmiasto. Ale potem nasi reprezentacyjni juniorzy na tle rówieśników z Europy, wyglądają niestety słabo. Wydaje nam się, że ten system szkolenia młodzieży należy zmienić fundamentalnie, na wielu płaszczyznach. Z tym też mierzymy się dzisiaj jako Akademia Koszykówki Legii Warszawa.

 

Dzisiejsze wyniki Legii i miejsce w TOP4, wszyscy oceniają jako największą niespodziankę. Trzeba jednak przyznać, że ten zespół został zbudowany z głową. Trener Kamiński podkreśla na każdym kroku, jak ważna była współpraca wszystkich osób w klubie za to odpowiedzialnych, nie biorąc wszystkich pochwał dla siebie.

- Bardzo dużo rozmawiamy na takie tematy i to nie tylko z Wojtkiem, ale w tym procesie biorą udział również Marek Zapałowski i Robert Chabelski. Mamy w sztabie osoby o ogromnym doświadczeniu. Roberta nikomu przedstawiać nie trzeba, Marek pełni w klubie bardzo ważną rolę, jest świetnym asystentem i ma duży wpływ na to, jak dzisiaj wyglądamy sportowo. Często w tym gronie rozmawiamy o zawodnikach, czego oczekujemy, jaki profil nas interesuje. To sprawia, że błędów popełnia się mniej, aniżeli w przypadkach, kiedy takie decyzje podejmuje jedna osoba. Często dużo dyskutujemy, choć nie zawsze się ze sobą zgadzamy. Wyznaję zasadę, że na końcu finalną decyzję ma prawo podjąć trener, bo to on ponosi odpowiedzialność. Ja zostawiam sobie prawo weta, jeśli z jakichś powodów, często pozasportowych, kogoś mogę w Legii nie widzieć. Ale w tym sezonie nie skorzystałem z tego "prawa".

 

W tym sezonie nie zagraliśmy w europejskich pucharach, choć były poczynione konkretne kroki, by do tego doszło. Zamiast tego miał miejsce międzynarodowy turniej im. prezydent m.st. Warszawy na Bemowie. Pewnie mało kto wie, że jego organizacja nie należała do najłatwiejszych, bowiem ze względów covidowych, kilka klubów nie miało możliwości przyjazdu do Polski i musiało odmówić.

- Finalnie na turniej przyjechały dwie drużyny z zagranicy. Mieliśmy potwierdzonych z osiem drużyn, oczywiście rotacyjnie. Jedna drużyna potwierdzała udział w turnieju, po czym wypadała z udziału, bo albo okazywało się, że ma COVID-19 w zespole, bądź też nie mogła przekroczyć granicy, czy też wrócić po turnieju do swojego kraju. Takich zwrotów akcji było do ostatniej chwili całe mnóstwo. Organizacja tego turnieju, w tym okresie, była szalenie trudna i kosztowała nas sporo nerwów, aby ten turniej, transmitowany w telewizji, mógł się odbyć w zaplanowanym terminie. Na szczęście ostatecznie wszystko się udało i fajnie to wyszło. Zaowocowało to niedługo później transferem jednego z zawodników z czeskiego zespołu do Astorii Bydgoszcz. Fajnie, że jakiś przedsmak rywalizacji europejskiej mieliśmy w tym sezonie, który został mocno skomplikowany przez pandemię.

 

W przyszłym sezonie zobaczymy Legię w Europie? I ewentualnie w których rozgrywkach?

- Będziemy starali się wystartować, prawdopodobnie w FIBA Europe Cup. Zobaczymy jeszcze jakie będą inne możliwości, i na którym miejscu zakończymy ten sezon. Pół żartem, pół serio, w przypadku złotego medalu, zakładam że zagramy w Lidze Mistrzów (śmiech).

 

To co zmieniło się w porównaniu z poprzednim sezonem - wtedy musieliśmy tułać się po wszystkich warszawskich halach. Dzisiaj z kolei, choć niestety przez większość sezonu bez udziału kibiców, możemy grać i trenować w jednym miejscu, co przekłada się na wyśmienity bilans na Bemowie, gdzie wygrał tylko Zastal, w dodatku po dwóch dogrywkach.

- W poprzednim sezonie, mecze i treningi jako gospodarz odbyliśmy łącznie w jedenastu halach. To pokazuje, że bardzo trudno było w takich warunkach o dobre wyniki. Ponadto trzeba też pamiętać, nawiązując do tego sezonu 2019/20, że mieliśmy wówczas sporo problemów z kontuzjami. Mieliśmy sytuację porównywalną do tego, z czym w tym sezonie zmaga się Astoria, czy Arka. To wszystko sprawiło, że tamten sezon wyglądał, tak jak wyglądał. Dzisiaj mamy swój dom, znów gramy na Bemowie, a bilans 11-1 pokazuje, jak ważne jest, by mieć własną halę do codziennych treningów i rozgrywania meczów.

 

Przed sezonem z paroma zawodnikami podpisane zostały dłuższe umowy. To oznacza większą stabilizację składu na kolejny sezon? Z sezonu 2019/20, co prawda zdecydowanie mniej udanego, w klubie pozostało niewielu graczy.

- Tak naprawdę został tylko Adam Linowski i młodzi gracze - Przemek Kuźkow i Kuba Sadowski. Dzisiaj mamy taki plan, aby podpisywać dłuższe kontrakty. Chcielibyśmy mieć przy budowaniu składu dłuższą perspektywę. Dzisiaj rozpoczynając pierwsze rozmowy i nasze wewnętrzne dywagacje, wiemy że mamy na pewno Grześka Kamińskiego, Grześka Kulkę, Przemka Kuźkowa, Kubę Sadowskiego i "Benka" Didier-Urbaniaka. Mamy pięciu zawodników, którzy dzisiaj są w kadrze pierwszej drużyny. Ci zawodnicy zgodnie z kontraktami i rozmowami z nami, zostaną na kolejny rok. To sprawia, że na następny sezon będziemy musieli szukać, czy też rozmawiać z siedmioma zawodnikami, nie zaś z dwunastoma. Zrobimy wszystko, aby tych wybrać jak najlepiej.

 

Jest w ogóle szansa, że któryś z zagranicznych zawodników zostanie w Legii na kolejny sezon? Czy ich dobre występy mogą sprawić, że klubu nie będzie na nich stać w sezonie kolejnym?

- W przypadku zawodników zagranicznych zazwyczaj jest tak, że oni myślą, żeby iść gdzieś dalej, do innej ligi. Oczywiście, będziemy z nimi rozmawiali po sezonie, bo dzisiaj trudno rozstrzygnąć, kto jak będzie grał w ostatnich meczach, czy w play-off. Zobaczymy jak ułoży się koncówka sezonu. Bardzo liczmy na naszych zagranicznych graczy i na pewno jest to opcja do wyboru na kolejny sezon.

 

To czwarty sezon Legii po powrocie do ekstraklasy. Do tej pory graliśmy w kratkę - jeden sezon fatalny, kolejny udany. Macie to z tyłu głowy przed kolejnymi rozgrywkami, do których oczywiście jeszcze sporo czasu?

- Trochę tak właśnie jest. Dwa lata temu, po sezonie kiedy osiągnęliśmy play-offy, może dosyć niespodziewanie i w samych play-off również bardzo dobrze pokazaliśmy się, zwiększyliśmy budżet, wydaliśmy więcej pieniędzy i... zaczęliśmy grać dużo gorzej. Więc jakaś obawa jest. Oczywiście uczymy się wyciągać wnioski z własnych błędów. Patrząc na to, jak podchodzimy do budowania drużyny obecnie, zakładam że nie popełnimy błędów z przeszłości i kolejny sezon będzie na równie przyzwoitym poziomie co obecny. Zobaczymy jeszcze, co wydarzy się pod względem finansowym, bo to też na końcu determinuje pewne ruchy. Mam jednak nadzieję, że już na stałe zadomowimy się w czołówce Polskiej Ligi Koszykówki.

 

 

 

 

 

Źródło: Legia Warszawa Sekcja Koszykówki S.A.

KOMENTARZE

aktualności

REKLAMA
więcej z działu aktualności
REKLAMA

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda