mobile
REKLAMA

W swoje dania wkładam całe serce

Nguyen Xuan Son jest szefem restauracji Pho Lovers, oferującej kuchnię wietnamską i tajską. Po sukcesie restauracji otwartej na Tamce 45a prowadzi od pewnego czasu drugi lokal na Bielanach – ulica Fortowa 1. Rozmawiamy z nim o wietnamskiej kuchni, miłości do gotowania, planach na przyszłość i o tym, dlaczego warto wybrać się akurat do jego restauracji.

Tomasz Sprycha
W swoje dania wkładam całe serce

Jak trafił Pan do Polski? Czy od razu chciał Pan otwierać restaurację?

Do Polski przyjechałem w roku 2007. Najpierw zacząłem pracować w restauracjach jako kucharz. W międzyczasie ożeniłem się z Wietnamką. Po latach pracy i nabierania doświadczenia, otworzyłem swoją restaurację w 2018 roku. To już prawie 4 lata. Pierwszy lokal powstał na Tamce 45a. Drugi lokal Pho Lovers na Bielanach działa od 4 miesięcy.

Co wyróżnia tę restaurację?

Jestem Wietnamczykiem i zawodowo zajmuję się gotowaniem już od 13 lat. Bardzo lubię dania naszej kuchni, sam nauczyłem się je robić, mimo że początkowo wcale nie lubiłem gotować. W naszym menu najważniejszą pozycją są zupy Pho. Robię je całym sercem, czasem zaciągam porady od mojej matki przez telefon. Gdy otworzyłem lokal na Tamce, zaczęło do niego przychodzić bardzo dużo ludzi, których zachwyciły moje zupy.

Zupa Pho jest tym daniem popisowym?

Tak, najlepsze u nas są przede wszystkim te zupy. Ale mamy też pysznego kurczaka i wołowinę. Robimy je ze świeżych produktów, wszystkie warzywa są wyselekcjonowane i odpowiednio dobrane. Niektóre restauracje wykorzystują starsze produkty do sosu albo zupy. U nas jest całkiem inaczej – ma być jak w domu.

Produkty są z Polski, czy sprowadzacie jakieś z Wietnamu?

Warzywa i mięso są z Polski. Inne produkty pochodzą Wietnamu i Tajlandii. Mięso kupuję na przykład w Hali Mirowskiej. Już od kilku lat kupuję tam sprawdzoną, świeżą wołowinę. Ale już makaron i przyprawy pochodzą prosto z Wietnamu i Tajlandii.

Można zjeść u Was na miejscu i zamówić jedzenie na wynos. Jak wygląda dostawa?

Zrobienie dania zajmuje mi 15 minut, do tego trzeba doliczyć chwilę na dojazd dostawcy. Zamawiać można z terenu całych Bielan, około 5 km w promieniu naszej restauracji. Załapać mogą się więc też fani kuchni azjatyckiej z Żoliborza.

Jak pandemia wpłynęła na działanie restauracji?

Restauracja była oczywiście zamknięta w czasie lockdownu. Teraz też mamy mniej więcej połowę klientów, która przychodziła do nas przed pandemią. Były momenty, kiedy musieliśmy dokładać do interesu. Ale od 4 miesięcy jest już więcej ludzi i wszystko wraca do normy.

Gdy trwał lockdown pomagaliśmy też lekarzom, pielęgniarkom, całemu personelowi medycznemu, jak cała społeczność Wietnamczyków w Polsce. Łącznie przygotowaliśmy 2,5 tysiąca bezpłatnych posiłków dla wszystkich, którzy bezpośrednio walczyli ze skutkami pandemii. Sam też robiłem te obiady, były momenty, gdy przez dwa tygodnie gotowałem je cały czas, praktycznie bez przerwy, żeby w ten sposób wesprzeć walkę z koronawirusem i odciążyć trochę lekarzy w tych ciężkich czasach.

A jakie są plany na przyszłość? Zamierza Pan otworzyć kolejne restauracje?

Teraz mamy tę restaurację, gdzie na co dzień osobiście gotuję. Dalej prowadzimy też restaurację na Tamce. Marzą mi się jeszcze 3 lokale: na Mokotowie, we Włochach i na Jelonkach. W Do naszego pierwszego lokalu na Tamce przychodzą klienci z całej Warszawy. Gdy otworzyłem restaurację na Bielanach, to zaczęło tu przychodzić dużo znajomych klientów, którzy wcześniej jadali tam. Niektórym tu bliżej, ale niektórzy przyjeżdżają tu specjalnie do mojej kuchni – zjeść zupę i kaczkę, która osobiście im przyrządzę. Gdy otwieraliśmy lokal na Bielanach wielu naszych stałych klientów miało też pretensje, że nie otworzyliśmy się w ich dzielnicy [śmiech].

Skąd decyzja, żeby drugą restaurację otworzyć właśnie na Bielanach?

Pół roku temu szukałem lokali i tu był taki, który najbardziej mi się spodobał. Mamy bardzo fajne miejsce – spokojne, ciche. Ja bardzo lubię taką spokojną okolicę. Zawsze chciałem, żeby moi klienci jedli dobre jedzenie w spokojnym miejscu, gdzie mogą się zrelaksować, odpocząć.

Jak zachęciłby Pan czytelników, żeby przychodzili do Pho Lovers?

Zapraszam do nas serdecznie. Jestem właścicielem restauracji i jednocześnie kucharzem. I w swoje dania wkładam całe serce, żeby każdemu klientowi wszystko smakowało. Pilnuję każdego elementu naszej kuchni. Warzywa są zawsze świeże, gotuję dla moich gości osobiście, dania są orientalne, ale nie robię nic na siłę, używam polskich produktów i staram się dostosować menu tak, żeby jak najbardziej smakowało gościom naszej restauracji.

Fot. Pho Lovers

KOMENTARZE

aktualności

REKLAMA
więcej z działu aktualności
REKLAMA

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda