mobile

„Rugby to zdecydowanie gra dla twardzielek”

O tym czym jest rugby w odmianie olimpijskiej, przygotowaniach do wiosennych turniejów, kontuzji, reprezentacji i mistrzostwie kraju z Mariolą Karczmarczyk, rugbystką Legii Warszawa rozmawia redaktor Marcin Kalicki.

Marcin Kalicki
TAGI
„Rugby to zdecydowanie gra dla twardzielek”

Zacznijmy od początku. Czym różni się tradycyjna, piętnastoosobowa gra w rugby od tej rugby w odmianie olimpijskiej?

Rugby piętnastoosobowe, tzw. „piętnastki” różni się od naszej odmiany siedmioosobowej, czyli „siódemek” jak same nazwy na to wskazują – głównie ilością graczy na boisku, a co za tym idzie, innymi założeniami taktycznymi i sposobem gry. Piętnastki są zdecydowanie bardziej kontaktowe, zaś siódemki są dyscypliną o znacznie większej dynamice, jest mniej tego kontaktu, a więcej biegania. Kolejną główną różnicą jest czas trwania meczu – w piętnastkach mecz trwa dwa razy po 40 minut zaś w siódemkach jedna połowa trwa zaledwie 7 minut. Często spotykamy się ze stwierdzeniem, że mecz 14 minutowy nie może być męczący, przecież trwa to tak krótko. Ja osobiście się z tym nie zgadzam, ponieważ podczas meczu jest bardzo dużo biegania, a boisko wielkością nie różni się od tego piętnastkowego. Co chwilę wykonuje się szarże, po których trzeba szybko wstać i grać dalej, co jest bardzo wysiłkowe. Mecze „siódemkowe” w odróżnieniu od porównywanej odmiany ze względu na swój czas trwania, odbywają się w systemie turniejowym tzn. w ciągu jednego dnia rozgrywamy zazwyczaj cztery mecze. Warto zaznaczyć, że w Polsce kobiety grają tylko w odmianę siedmioosobową, a męskie rugby bardziej rozwinięte jest pod kątem piętnastek.

Czy zatem rugby to gra tylko dla twardzielek?

Często na nabory przychodzą dziewczyny silne, mocno zbudowane fizycznie, które z pozoru wydają się idealnymi kandydatkami na rugbystki, jednak niejednokrotnie po czasie okazuje się, że gra w kontakcie i szarże sprawiają u nich na tyle silny strach, że rezygnują z uprawiania naszej dyscypliny. Nie oszukujmy się, szarża, blaszka czy chociażby stanięcie korkiem na stopę potrafią zaboleć, nie każda dziewczyna chce brać w tym udział. W rugby często musimy się ubrudzić, zdarza się, że gramy w deszczu, wręcz w błocie – to też są warunki, na które niejedna dziewczyna powiedziała by – „nigdy w życiu!”. Od czasu do czasu zdarzają się też kontuzje przynoszące ból i wykluczające na jakiś czas z gry – znoszenie tego nie należy do łatwych, nie każda dziewczyna podnosi się po kontuzji i wraca na boisko. Dlatego tak – uważam, że rugby to zdecydowanie gra dla twardzielek, dla dziewczyn z mocnym, walecznym charakterem.

Jak zaczęła się Pani przygoda z rugby?

Moja przygoda z rugby zaczęła się niestety dopiero w wieku 23 lat. Żałuję, że tak późno trafiłam na tą dyscyplinę. W sumie na rugby trafiłam przez przypadek. Przeglądając Facebooka zauważyłam ogłoszenie o naborze do damskiej sekcji rugby Legii Warszawa. Nie do końca wiedziałam czym jest rugby, kojarzyłam tylko, że trzeba się tam nawzajem przewracać, że jest to brutalny sport. Teraz uważam inaczej. Zainteresował mnie też fakt, że jest to drużyna Legii, co w jakimś stopniu mi imponowało, pomyślałam, że prestiżowym było reprezentować ten klub. Kolejną motywacją był fakt, że chciałam schudnąć, zrobić coś żeby czuć się lepiej z samą sobą. Teraz mnie to mocno bawi, bo od kiedy trenuje moja waga urosła o prawie 10 kg. Wracając do tematu – powyższe rzeczy skłoniły mnie do przyjścia na nabór, na którym pojawiło się nas około 30, a wciąż w rugby gramy dwie. Przyznam, że nie byłam dobrze zapowiadającą się zawodniczką, niewiele było we mnie potencjału. Jedyny talent jaki miałam to talent do ciężkiej pracy.

W ubiegłym roku wywalczyłyście z Legią wicemistrzostwo Polski. Runda jesienna także była bardzo dobra w Waszym wykonaniu, mimo iż nie udało się pokonać Biało-Zielonych Ladies Gdańsk. Co chcecie poprawić przed wiosennymi turniejami, żeby spróbować pokonać aktualne mistrzynie Polski?

Myślę, że jako drużyna ciągle robimy postępy na każdym szczeblu. Do naszego sztabu dołączyły nowe zawodniczki, a także kolejny trener przygotowania motorycznego Karol Romański, od którego zyskujemy nową dawkę wiedzy i umiejętności. Trener Mariusz pilnuje naszej siły i wydolności. Nasz główny trener Filip oddaje nam całe swoje serce i robi wszystko, abyśmy się rozwijały. Odbyłyśmy zajęcia z dietetyki z Małgosią Kołdej, więc rozwijamy się także pod względem zdrowego odżywiana, pracujemy też z psychologiem sportowym. Mamy niesamowitą atmosferę w drużynie, czujemy się ze sobą bardzo dobrze, co niewątpliwie też ma dobry wpływ na nas i na naszą grę. Jesteśmy świadome, że drużyna z Gdańska podczas zimy także zrobiła ogromne postępy, ale mimo to mam głęboką wiarę, że złoty medal jest w zasięgu naszej ręki.

Dla Pani okres przygotowawczy nie potoczył się najlepiej. Kontuzja prawdopodobnie wykluczy Panią z pierwszego tegorocznego turnieju...

Tak, niestety spotkała mnie kolejna kontuzja, która wykluczy mnie minimum z dwóch pierwszych turniejów. Jest to dla mnie trudne doświadczenie, ponieważ mocno przepracowałam okres przygotowawczy, nigdy nie byłam w tak dobrej formie. W okresie przygotowawczym nie opuściłam żadnego treningu biegowego ani rugbowego, żadnego spotkania z psychologiem. Opuściłam jeden trening siłowy. Dawałam z siebie 100% z nadzieją na świetne rozgrywki. Kontuzja przypomniała mi, że taki jest sport, że nie można być niczego pewnym. Mam już za sobą dwie mocne kontuzje, które skończyły się operacją kolana oraz dłoni, więc żartobliwe mogę powiedzieć, że jestem już zaprawiona w boju bycia kontuzjowaną. Za każdym razem wracałam na boisko silniejsza, głodna gry i bardziej zdeterminowana, więc mam nadzieję, że tym razem też tak będzie. Trzymajcie kciuki.

Jaka to będzie wiosna dla rugbystek Legii?

Myślę, że będzie to piękna wiosna, która przyniesie nam kolejną porcje doświadczeń.

Jaki cel indywidualny stawia Pani przed sobą?

Mam wiele celów i chce realizować je krok po kroku. Najbliższym celem jaki chce osiągnąć jest powrót do zdrowia, a co za tym idzie – powrót do gry. Jest to dla mnie najwyższym priorytetem. Jak już mi się uda, chce znów stanowić solidny fundament drugiej drużyny Legii, oczywiście z aspiracją na pierwszą drużynę. Odważnie powiem też, że marzy mi się powołanie do reprezentacji Polski. Wiem, że osiągniecie tych celów będzie wymagać ode mnie pełniej mobilizacji oraz upływu czasu, jednak myślę, że nie zabraknie mi samozaparcia aby je zrealizować.

Legia Warszawa mistrzem Polski w rugby kobiet. Nie pytam czy to możliwe, pytam kiedy?

Ciężko przewidzieć, kiedy to nastąpi. W sporcie nigdy nic nie wiadomo. Wierzę mocno w siłę mojej drużyny i liczę, że już w rundzie wiosennej sięgniemy po złoto z turnieju, a na mistrza Polski jeszcze chwile poczekamy.

Dziękuję za rozmowę.

Fot. fotoruda.pl/Robert Ruda

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda