mobile
REKLAMA

Klawa impreza w warsiawskiem klimacie

Międzypokoleniowa impreza „Wola – dzieje i folklor” ściągnęła do Bliblioteki Publicznej przy Al. Solidarności 90 tłumy warszawiaków także z ościennych okolic. Był konkurs wiedzy o dzielnicy Wola z nagrodami rzeczowymi, animacje dla najmłodszych i występy artystyczne, a w tle rozbrzmiewały szlagiery przedwojennej Warszawy.

Anna Tomasik
Klawa impreza w warsiawskiem klimacie

Tegoroczna, XV już edycja Warszawskiej Nocy Muzeów wprawdzie za nami, ale wciąż nie milkną echa „Wolskiej Nocy Varsavianistycznej” promującej historią i kulturę dzielnicy Wola pod hasłem „Wola – dzieje i folklor”. Wydarzenie zorganizowane „w iście warsiawskiem klymacie” przez Stowarzyszenie Gwara Warszawska we współpracy z wolską Biblioteką Publiczną przy Al. Solidarności 90, miało na celu przybliżyć mieszkańcom „korzenie” folkloru i historię dialektu warszawskiego, czyli gwary miejskiej języka polskiego występującej niegdyś w stolicy, zwaną potocznie „gwarą warszawską”.

Zależało nam, aby przybliżyć warszawiakom historię i klimat dawnej Woli w szerszym aspekcie. Jakże zdziwieni byli co poniektórzy tym, że mimo wszystko ten język naszych przodków, jakim jest gwara warszawska, żyje, choć często zmienił swoje znaczenie – mówi Martyna Goździuk, prezes Stowarzyszenia Gwara Warszawska.

Sięgając do annałów okazuje się, że narodziny tej odmiany języka przypadają prawdopodobnie na II połowę XVIII wieku. Początkowo mówiło się o gwarze dialektu mazowieckiego, obejmującego północno-wschodnią oraz środkową część Polski.

I może dlatego, że gwarą dialektu mazowieckiego posługiwała się ludność migrująca do Warszawy z okolicznych wsi, był to najbardziej ekspansywny i zarazem najbardziej odrębny dialekt spośród innych? – zastanawia się głośno Teresa Florczak, członek Stowarzyszenia Gwara Warszawska, prowadząca także quizy dla dzieci i dorosłych.

Zasób leksykalny natomiast gwara warszawska „zapożyczyła” w dużym stopniu z języków innych narodowości, zamieszkujących wówczas w Warszawie: rosyjskiego, jidysz i niemieckiego oraz co nie co z języka francuskiego. Co ciekawe, do czasu wybuchu II wojny światowej gwara warszawska była przede wszystkim językiem niższych warstw społecznych i mieszkańców peryferyjnych dzielnic.

Gwara zaczęła powoli zanikać w momencie exodusu rdzennych mieszkańców Warszawy, spowodowanym w znacznej mierze poprzez ich wysiedlenie podczas II wojny światowej i po zniszczeniach stolicy w powstaniu warszawskim. A późniejsi, już powojenni mieszkańcy stolicy w dużej części pochodzili spoza terenów Warszawy i nie wiele wspólnego mieli z z jej przedwojennymi mieszkańcami, a więc i nie mieli możliwości bezpośredniego zetknięcia się z gwarą warszawską.

Język warszaski” powstał z gwar lokalnych. Gwara praska, powiślańska lub wolska to tzw. gwary dzielnic. Ale były też i gwary zawodowe, jak np. drukarska, dziennikarska, dorożkarska, a nawet gwara przestępcza. Osobną grupę stanowiła gwara żydowska – opowiada Teresa Florczak, która od kilku lat zgłębia genezę gwary warszawskiej i – jak sama przyznaje – od czasu do czasu wtrąca niektóre zwroty gwary warszawskiej w potoczny język.

Nawet twórczość Stanisława Grzesiuka, jednego z najbardziej znanych powojennych popularyzatorów gwary warszawskie, języka i kultury warszawskiej ulicy, nie zatrzymała zaniku gwary w stolicy – mówi z nieskrywanym smutkiem w głosie.

Na „Nocy Varsavianistycznej” pojawiły się całe pokolenia. Najmłodsi mieszkańcy stolicy z wypiekami na twarzy słuchali popularnych niegdyś szlagierów, jak: „Ballada o Felku Zdankiewiczu” czyli piosenka o „królu warszawskich złodziei” (utwór pochodzi z1901 roku, a spopularyzował go Stanisław Grzesiuk, pisarz i pieśniarz, bard Czerniakowa) czy „Warszawa da się lubić” (piosenkę, której twórcami są Bronisław Brok – tekst i Jerzy Wasowski – muzyka, w wersji oryginalnej nagrał w 1959 roku Adolf Dymsza, potem do swojego repertuaru włączył ją m.in. Stanisław Grzesiuk), „Czarna Mańka” i „Bal na Gnojnej”, które przypomniał Heniek Małolepszy ze swoją kapelą.

Można było też posłuchać niezwykle interesującej prelekcji prof. Jacka Leociaka o historii ulicy Leszno. Były też warsztaty gwary warszawskiej i konkurs wiedzy o historii Warszawy, a także spotkanie autorskie z Grzegorzem Kalinowskim, autorem książki „Śmierć frajerom”. – Jestem bardzo mile zaskoczony, że moje powieści cieszą się taką popularnością wśród Warszawiaków i dlatego nie odmówiłem sobie tej przyjemności, aby uczestniczyć w tym wolskim wydarzeniu – wyznał z rozbrajającą szczerością Grzegorz Kalinowski. I przy okazji zdradził, że wkrótce ukaże się już piąta część jego książki „Śmierć frajerom”.

W przedsięwzięciu brało też gościnnie udział Stowarzyszenie Ludzie TEGO Miasta, oferując uczestnikom wieczoru przeróżne gadżety związane z Warszawą. Ale było też i coś dla podniebienia. O delektowanie się słodkościami w postaci przepysznych małych „pączusi”, jak podkreślali dzieci, zadbała znana wolska Pracownia Cukiernicza Zagoździńskich z ulicy Górczewskiej 15. A tak na marginesie dodając, to pączkami właśnie z tej cukierni zajadał się niegdyś Janusz Trzaskowski, szef Wytwórni Płyt Gramofonowych Polskich Nagrań przy ul. Płockiej 13 i jego pracownicy.

Spora kolejka ustawiła się także do stoiska, za którego sterami stał przystojny i uśmiechnięty Wojtek, barista, serwujący kawę z pianką w kształcie głowy misia i nie tylko o enigmatycznej dla wszystkich nazwie „Pluton”. Ale po chwili było już wiadomo. To najstarsza polska marka kawy. W 1882 roku Tadeusz Tarasiewicz otworzył pierwszą w Polsce profesjonalną palarnię kawy, która w swojej ofercie miała właśnie kawę „Pluton”. I tego właśnie wieczoru swoją działalność reaktywowała słynna w okresie międzywojennym palarnia kawy Pluton. – "kawa prima sort" – podkreśla bez cienia kozery Teresa Florczak, a stojący obok niej barista Wojtek nie ukrywa, że tego typu komplementy sprawiają mu przyjemność i satysfakcję.

Na pożegnanie spotkania z historią o dzielnicy Wola wystąpił zespół „Warszawski Duet Sentymentalny”, który przypomniał popularne melodie i piosenki z okresu dwudziestolecia międzywojennego. Starsi wiekiem mieszkańcy śpiewali razem z artystami, a młodsze pokolenie ruszyło w tany. Program wieczoru z historią w tle był niezwykle fascynujący, a zabawa rzeczywiście… przednia.

Anna Tomasik / Foto: Teresa Florczak / Stowarzyszenie Gwara Warszawska

KOMENTARZE

aktualności

REKLAMA
więcej z działu aktualności
REKLAMA

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda